13 grudnia 2017

Co błogosławiony ks. Władysław Findysz powiedziałby o „Amoris Laetitia”?

13 grudnia to dzień, w którym co roku niemal całą Polskę ogarnia refleksja związana z wydarzeniami, jakie pociągnęło za sobą wprowadzenie przez towarzysza Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego. Ten dzień to jednak nie tylko data „złamania polskiego kręgosłupa” przez zainstalowaną w Warszawie „ekipę Kremla”, ale również data urodzin niezłomnego wojownika Chrystusa Króla – błogosławionego księdza Władysława Findysza – wielkiego obrońcy małżeństwa i rodziny i jeszcze większego przeciwnika wszelkiej rewolucji, zwłaszcza moralnej.

 

Urodzony 13 grudnia 1907 roku ksiądz Władysław był człowiekiem ze wszech miar niezwykłym i niezłomnym w swej wierze. 19 czerwca 1932 przyjął on święcenia kapłańskie, a dokładnie 10 lat później, w 1942 roku, został proboszczem parafii pod wezwaniem Św. Apostołów Piotra i Pawła w Nowym Żmigrodzie k. Jasła (ówczesna diecezja przemyska). Gdyby zapytać parafian, jakimi słowami określiliby jego posługę duszpasterską, to z pewnością powiedzieliby: wytrwała, gorliwa, szlachetna, niezłomna i niejednokrotnie ofiarna. Organizowanie pomocy materialnej dla potrzebujących oraz częsta korespondencja listowna z parafianami, którzy zostali wywiezieni do pracy przymusowej w Niemczech, to tylko niektóre z podejmowanych przez niego wyzwań w czasie wojny.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przymusowe wysiedlenie, którego ks. Findysz doświadczył w 1944 roku na skutek prowadzonych w okolicach Jasła działań wojennych jeszcze bardziej wzmocniło jego zapał w głoszeniu Słowa Bożego. Po powrocie do parafii w styczniu 1945 roku kapłan czynnie uczestniczył w odbudowie miasteczka i udzielaniu wszelkiej możliwej pomocy wszystkim potrzebującym. Dzięki jego zaangażowaniu wiele rodzin uniknęło wysiedlenia w ramach akcji „Wisła”. To dzięki jego ciężkiej pracy ofiary wojny doczekały się katolickich pogrzebów. To dzięki jego poświęceniu udało się odnowić wiarę u wielu osób, które ją utraciły w latach wojny. Ceną za to wszystko były komunistyczne prześladowania i totalna inwigilacja.

 

Jednak ani komuniści, ani ciężka choroba nie byli w stanie zatrzymać ks. Władysława. Niestety do czasu… W 1963 roku przeszedł on poważną operację, a za kilka miesięcy czekała go kolejna. Postanowił więc wykorzystać ten czas dla dalszej odnowy i umacniania wiary w swej ukochanej parafii. W efekcie skierował on ponad 100 listów do swoich parafian, w których zapraszał ich do wzięcia udziału w Eucharystii, a także wzywał do zakończenia sporów i zerwania z pijaństwem. Adresatami wielu listów były osoby żyjące w związkach niesakramentalnych. Kapłan prosił, aby pojednali się z Panem Bogiem i poprzez zawarcie sakramentu małżeństwa uregulowali sprawy między sobą i z Kościołem.

 

Prośba proboszcza dla niektórych była nie do przyjęcia. Niektórzy poczuli się nią dotknięci, a inni uznali, że to forma swoistego prześladowania i w efekcie poskarżyli się odpowiednim organom ówczesnej władzy. W donosach czytamy jakoby ks. Findysz niemalże rozkazywał im chodzić do kościoła, a wobec „niepokornych” stosował środki przymusu. W efekcie kapłan stał się ofiarą pokazowego procesu, który odbył się w dniach 16-17 grudnia 1963 w Sądzie Wojewódzkim w Rzeszowie. Za złamanie art. 3 Dekretu o ochronie wolności sumienia i wyznania z dn. 5 sierpnia 1949 r. został skazany na karę dwóch i pół roku więzienia. W mediach rozpoczęła się kampania brutalnie oczerniająca ks. Władysława, w której zgodnie z PRL-owskim zwyczajem brali udział przedstawiciele świata intelektualistów i robotników.

 

Najprawdopodobniej wtedy właśnie zapadł wyrok na ks. Władysława: musiał on umrzeć. Komunistyczne władze robiły wszystko, aby pomoc lekarska, której tak bardzo potrzebował kapłan nigdy do niego nie dotarła. Na nic zdały się apele i prośby wiernych i przedstawicieli diecezji przemyskiej. Nic nie było w stanie powstrzymać realizacji zbrodniczego celu bezpieczniackich towarzyszy, którzy w dodatku wszelkimi możliwymi metodami znęcali się nad księdzem doprowadzając go do stanu skrajnego wycieńczenia.

 

29 lutego 1964 r. ks. Findysz został wypuszczony na wolność. Niecałe 7 miesięcy później zmarł.

 

20 grudnia 2004 r. Kongregacja Spraw Kanonicznych na polecenie papieża Jana Pawła II wydała dekret o męczeństwie Sługi Bożego. Czytamy w nim: „Ks. Władysław Findysz, umocniony łaską Bożą, odważnie zniósł zadane mu liczne prześladowania i cierpienia. Będąc świadomym grożących mu niebezpieczeństw, nie uchylił się od obowiązków kapłańskich i nie szczędząc własnych sił okazał wielką troskę o dobro duchowe powierzonych mu wiernych. Z wielkim męstwem zniósł prześladowania władz komunistycznych, a cierpienia, których doznał w więzieniu, doprowadziły do jego śmierci. Naśladując przykład Boskiego Zbawiciela przebaczył swoim prześladowcom i modlił się o ich nawrócenie”.

 

Błogosławiony ksiądz Findysz, podobnie jak święty Jan Chrzciciel zginął za obronę nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Nauki trudnej i niewygodnej dla wielu „liberalnych” katolików i przedstawicieli „Kościoła otwartego”.

 

Módlmy się, aby ofiara polskiego kapłana, jaką złożył w obronie Ewangelii i nierozerwalności małżeństwa nie poszła na marne i szaleństwo związane z promocją „rozeznania”, a co za tym idzie – „rozmywaniem grzechów i występków” zostało zatrzymane. O to walczył ks. Findysz i za to w męczarniach oddał swoje życie.

 

TK

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 675 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram