11 października 2017

Fatima. Zadanie do odrobienia

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Słońce zadrżało i zaczęło gwałtownie obracać się

w sposób nigdy dotąd niewidziany,

ignorując wszelkie prawa kosmiczne.

Wesprzyj nas już teraz!

Antyklerykalny dziennik „O século”

Lizbona, 15 października 1917.

 

Co ty, w cuda wierzysz? W pozbawianym Boga świecie to dość powszechna reakcja na ewentualność zdarzenia, którego zaistnienie jest wątpliwe lub za takowe uznaje je osoba słowa te wypowiadająca. Używanie słowa „cud” w takim kontekście jest jednym z setek podobnych zabiegów semantycznych, które skutecznie wypłukują z ludzi mistykę. A przecież wszystko to, co zdarzyło się sto lat temu trójce dzieci w Fatimie, jest wytłumaczalne tylko w kategoriach mistycznych, tylko poprzez cud. Świat, którego nie da się objąć rozumem, jest nam nie mniej potrzebny, jak ten, który oglądamy „mędrca okiem”.

 

Czwartym wizjonerem fatimskim nazywany jest sługa Boży ks. Manuel Nunes Formigão, który oprócz przeprowadzenia latem i jesienią 1917 roku wielu rozmów z Łucją, Franciszkiem i Hiacyntą, był bezpośrednim świadkiem tego, co zdarzyło się 13 października na Cova da Iria. Ksiądz Formigão całe swe życie poświecił propagowaniu przesłania fatimskiego. Obserwowanie tego, co przyniosły pierwsze tygodnie i miesiące po Cudzie Słońca, pozwoliło mu na taką oto refleksję:

 

Od tamtego momentu olbrzymie masy ludzi zaczęły nieustannie napływać do tego niezwykłego miejsca. Wiadomości o licznych uzdrowieniach z najróżniejszych chorób, o zadziwiających nawróceniach zarówno grzeszników, jak i niewierzących, o przypadkach tragicznych śmierci osób zniewolonych przez sekty antyreligijne, które w obliczu objawień dopuszczały się bluźnierstw przeciwko Błogosławionej Dziewicy, przyczyniły się do coraz liczniejszego napływu ludności, dając początek demonstracjom wiary i pobożności, równie wielkim, jak te ze znanych sanktuariów poświęconych Matce Boga i ludzi. Odtąd nikt i nic nie będzie w stanie zatrzymać zwycięskiego marszu tej wielkiej rzeszy ludzkiej, która w nieustannej pielgrzymce przemierzać będzie skaliste zbocza Serra de Aire.

 

Ten pierwszy apostoł Fatimy bardzo celnie zdefiniował proweniencję wszelkich działań, mających wówczas na celu przemilczanie, zagłuszanie, opluwanie oraz bezpośrednią walkę z Panem Bogiem i ludźmi w Niego wierzącymi, wskazując po prostu na „moce piekielne”. Jak to działa dzisiaj, mogliśmy zaobserwować w Polsce podczas październikowej akcji modlitewnej „Różaniec do granic”. Matka Boża podczas ostatniego objawienia, odpowiadając na pytanie Łucji, kim jest, przedstawiła się jako Królowa Różańca Świętego i powiedziała, aby ludzie „modlili się cząstką różańca”. I oto właśnie zdarza się coś takiego, a wokoło słyszymy o „ciemnogrodzie”, o „rządach czarnych”, którzy ogłupiają Polaków, o polskiej ksenofobii, a nawet o konieczności interwencji Unii Europejskiej, bo Polska „coraz bardziej się od Europy oddala”. Kojarzy mi się z tym wszystkim takie stare polskie powiedzenie, że „diabeł boi się święconej wody”.

 

Z końcem września, owego pamiętnego roku, ks. Formigão dotarł do Aljustrel i po raz pierwszy rozmawiał dłużej z trójką pastuszków. W czasie tych rozmów-wywiadów przeprowadzanych w domach dzieci, Łucja zdradziła tekst modlitwy, którą Maryja prosiła odmawiać po każdej tajemnicy różańca: „O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, uwolnij dusze w czyśćcu cierpiące, a zwłaszcza te, które najbardziej tego potrzebują”.

 

Tylko część pielgrzymów, odwiedzających dzisiaj Fatimę, dociera do rodzinnej wioski widzących. Ci, którzy dotrą tam, a więc dalej niż do ścieżek oplatających górę Cabeço, będą mieli niepowtarzalną okazję odbyć podróż w przeszłość. W Aljustrel wciąż bowiem możemy „dotknąć” tego, co jest materialne, a jednocześnie poprzez fatimskie dzieci na swój sposób cudowne.

 

Oczywiście, to już nie jest pastersko-rolnicza wioska, w której sto lat temu mieszkało zaledwie około stu osób. Dzisiaj, na wąskiej uliczce, wzdłuż której rozciągnięta jest miejscowość, dominują stragany i sklepy z pamiątkami. Ale kamienny mur, na którego tle 13 lipca 1917 r. sfotografowano Łucję, Franciszka i Hiacyntę jest dokładnie ten sam i taki sam do jednego kamienia. Tuż obok, jak dawniej, jest wejście do domu rodziny Marto. I pomimo, że to już bardziej muzeum niż dom, w którym żyją ludzie, znajdujemy tutaj „to coś”, mamy szansę „zaczerpnąć u źródła”. Stoję w drzwiach malej izdebki i patrzę na żelazne łóżko, na którym umierał Franciszek. Przypominam sobie, jak tuż przed śmiercią powiedział do czuwającej przy nim matki: „Patrz mamo, jakie piękne światło tam przy drzwiach” i… odruchowo odsuwam ramię oparte o framugę tych drzwi… A potem, w domu rodziny Santos, na prawo od sieni, wchodzę do takiej jakby komory, mówiąc po naszemu, gdzie przechowywano m.in. żywność. Zwiedzający to miejsce wychodzą dość szybko, a ja się zatrzymuję. Po chwili jestem zupełnie sam. Na lewo stoi wielka skrzynia zbita z prostych desek, wierzchem wypolerowanych. Dotykam jej, mając w głowie ten fragment wspomnień Łucji, gdzie pisała, jak podczas choroby Matki wieczerzę rodzinną spożywali w sieni, przy otwartych drzwiach do pokoju, gdzie na łóżku siedziała chora pani Maria Rosa, towarzysząc im, a „jedzenie postawiono na wielkiej skrzyni, przykrytej obrusem z grubego płótna tkanego w domu”.

 

W wielu, w wielu miejscach świata spotkamy się z „cudownymi źródełkami”. Nie takimi z legend czy bajek, ale rzeczywistymi. Jest i takie rzeczywiste w Fatimie, tuż obok Kaplicy Objawień. Woda pojawiła się tutaj w listopadzie roku 1922, parę miesięcy po tym, jak pierwotną kapliczkę zniszczono ładunkami wybuchowymi i w kilka dni po pierwszej polowej Mszy Świętej, jaką tam odprawiono. Ksiądz Formigão zanotował, że źródełko „cieszy się nieustannym zainteresowaniem pielgrzymów wysławiających ogromna dobroć i moc Najświętszej Marii Panny. W tym wysoko położonym, suchym i pustynnym regionie, w którym wegetacja sprowadza się do rosnących tu i ówdzie rachitycznych, karłowatych drzew i który w promieniu kilku mil nie posiada żadnych źródeł, a ni potoków, a jedynie studnie i cysterny z deszczówką, tak wielka ilość wody źródlanej jest prawdziwym darem Opatrzności dla przybywających tu co miesiąc tysięcy pielgrzymów, którzy muszą ugasić pragnienie i napoić swoje zwierzęta”. 

 

I co z tego, że dzisiaj to źródło przykrywa otoczona murkiem sadzawka z „wyrastającym” z niej kolumnowym pozłacanym pomnikiem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Co z tego, że „świat się zmienił” i woda jest w kranach, a „cuda” w telewizji. Pielgrzymi wciąż przybywają na Cova da Iria i wciąż czekają na cud, na swój cud. Wypytywane o przekazane im przez Maryję tajemnice, dzieci nie chciały odpowiadać. Na pytanie, czy tajemnica dotyczy tego, że „będziecie bogaci”, Hiacynta kategorycznie zaprzeczyła, a na pytanie, czy tajemnica dotyczy tego „żebyście byli szczęśliwi”, odparła, że tak, ale chodzi o dobro nas wszystkich.

 

Istnieje takie powiedzenie, iż „życie jest cudem”. Tymczasem cała fatimska historia zdaje się nam mówić, że dane nam życie jest przede wszystkim zadaniem. Franciszek, Hiacynta i Łucja już to zadanie odrobili. A co z nami?

 

 

Tomasz A. Żak

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie