8 grudnia 2016

Gender rządzi w niemieckiej szkole

Marsz ideologii gender jawi się w Niemczech jako niepowstrzymany. Nie ma za Odrą żadnej dużej siły politycznej, która sprzeciwiałaby się kłamliwej propagandzie niszczącej fundamentalne pojęcia, jak rodzina i małżeństwo.


Politycy chadecji zdradzili swoje dziedzictwo, dla stabilnej władzy bratając się nawet z otwartymi wrogami Kościoła. Choć taki obraz sytuacji w Niemczech może wydawać się przerysowany, niestety taki nie jest. Dominująca na prawicy siła polityczna, Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna, promuje wartości chrześcijańskie wyłącznie wtedy, kiedy jest jej to wyraźnie na rękę. W każdym innym przypadku większość chadeków nie ma zbytnich oporów przed otwartym zdradzeniem Chrystusa.  

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Czarna” kontynuacja „czerwonych” pomysłów

W wyniku tegorocznych wyborów lokalnych parlament (Landtag) Badenii-Wirtembergii dość nieoczekiwanie zwyciężyli Zieloni. Przez dłuższy czas nie było jednak jasne, kto w istocie obejmie stery rządów; scenariusze koalicyjne były doprawdy różnorodne. Ostatecznie doszło do kuriozalnego, choć na gruncie innych landów znanego już z przeszłości rozwiązania. Pomimo teoretycznie skrajnych różnic programowych, CDU weszła w koalicję z Zielonymi. Wielu było krytyków tej decyzji, ale chadecja uznała takie rozwiązanie po prostu za najkorzystniejsze politycznie i pozwalające na relatywnie szeroki dostęp do władzy w landzie. Mówiąc krótko, zawarto pakt z diabłem, bo trudno inaczej nazwać partię nawołującą do całkowitego obalenia porządku wyrosłego na gruncie cywilizacji chrześcijańskiej. Choć resort odpowiedzialny za edukację szkolną objęła polityk CDU, to gender trzyma się zupełnie dobrze. Poprzedni rząd Badenii-Wirtembergii, złożony z Zielonych i SPD (socjaldemokracji) rzutem na taśmę opracował wyjątkowo postępowy plan edukacyjny, przesiąknięty ideologią gender. Choć będąc w opozycji CDU protestowała przeciwko tym rozwiązaniom, objąwszy wespół z Zielonymi rządy nie dotyka sprawy. Tymczasem wytyczne edukacyjne obowiązujące od nowego roku szkolnego w Badenii-Wirtembergii zakładają między innymi, że – uwaga – „szkoła powinna umożliwić młodym ludziom odnalezienie ich tożsamości”. A zatem pełna dowolność, młody człowieku, określ się sam: hetero, homo, bi, trans. Szkoła ci pomoże. Podobnych sformułowań plan edukacyjny jest pełen – i to mimo tego, że jeszcze przed tegorocznymi wakacjami w Badenii-Wirtembegii dochodziło do ogromnych protestów przeciwko genderystom. Propozycje trochę złagodzono, nie usuwając wszakże genderowego rdzenia, co wobec dotykania przezeń spraw fundamentalnych umożliwia w przyszłości każdego niemal rodzaju szaleństwa.

Heska kompromitacja CDU

Znacznie gorzej z perspektywy wiarygodności chadecji rzecz ma się w sąsiadującej z Badenią-Wirtembergią od północy Hesją. W wyborach do lokalnego parlamentu w 2014 roku zwyciężyła CDU. Mogła wejść w koalicję z socjaldemokratyczną SPD, powtarzając w ten sposób scenariusz znany z poziomu federalnego. To jednak oznaczałoby oddanie w ręce SPD sporej części władzy, bo wynik tej partii był niewiele gorszy od wyniku CDU.

Wobec tego chadecja zdecydowała się postawić na znacznie słabszego koalicjanta, zapewniając sobie w ten sposób stabilną władzę i większość tek w lokalnym rządzie. Padło właśnie na Zielonych. Także w Hesji ministerstwo edukacji przyznano politykowi CDU, profesorowi prawa, 51-letniemu Alexandrowi Lorzowi. Ten – zdawałoby się – przewidywalny człowiek zaskoczył jednak w tym roku swoich wyborców, najprawdopodobniej pod naciskiem zielonych koalicjantów opracowując głęboko przesiąknięty ideologią gender plan edukacyjny.  Od momentu jego przedstawienia aż do teraz trwają w całej Hesji potężne protesty, nie przynosząc jednak żadnego niemal skutku. Wprowadzony przez chadeków plan zakłada „akceptację” różnorodności seksualnej. O „różnych formach rodziny” dzięki CDU uczą się w heskich szkołach już sześciolatkowie.

Bawaria, chwiejna ostoja normalności

Jak widać z powyższych przykładów, dla chadecji spod znaku Angeli Merkel ideologia gender nie jest szczególnym zagrożeniem, skoro partia gotowa jest wprowadzać genderowe pojęcia w program edukacyjny w tych landach, w których ma wiele do powiedzenia. Przy tym landów takich nie ma wiele, bo większość Niemiec na poziomie regionalnym rządzona jest przez lewicę. CDU zresztą nigdzie nie rządzi samodzielnie, w każdym landzie – nawet w tych, w których ma dominującą pozycję – opierając się na socjalistach (choćby w Saksonii, Saksonii-Anhalcie czy Saarze). Jedynym landem, w którym samodzielnie rządzi chadecja, jest Bawaria. Od lat włada tam nieprzerwanie „siostra” CDU, Unia Chrześcijańsko-Socjalna, CSU. Ugrupowanie to uwypukla swój konserwatyzm i przywiązanie do chrześcijaństwa, sytuując się bez wątpienia na prawo od CDU. Niestety, gdyby nie czujność Kościoła, rodziców i szeregu prorodzinnych organizacji, także w tym landzie mogłoby dojść do niebezpiecznych zmian. W pierwszych miesiącach tego roku bawarski rząd przedstawił projekt zmian edukacyjnych, które wprowadzały szereg kluczowych pojęć ideologii gender. Mówiło się w nim  między innymi o „poszukiwaniu tożsamości” oraz o „rolach płciowych”. Na szczęście do zmiany obowiązującego od 2002 roku programu szkolnego nie doszło, na co wpłynęły nie tylko protesty, ale przypuszczalnie także wzrost poparcia dla konkurencyjnej wobec CSU Alternatywy dla Niemiec, sprawiający, że bawarska chadecja obawia się skrętu w lewo, by nie utracić dotychczasowych wyborców. Sam jednak fakt, że przedstawiciele jedynego w całych Niemczech nieco silniej konserwatywnego rządu zaproponowali bez żadnego szczególnego powodu tak fatalne zmiany, nie rokuje dobrze na przyszłość. Rząd CSU cały czas planuje zmianę podstawy programowej i bawarscy rodzice mogą mieć tylko nadzieję, że także w przyszłym roku uda się zatrzymać ewentualne groźne innowacje.

Złe perspektywy

Oprócz CSU jedyną partią polityczną, która zasadniczo sprzeciwia się ideologii gender, jest dzisiaj Alternatywa dla Niemiec. Mimo znaczącego wzrostu poparcia dla tego ugrupowania w ciągu ostatniego roku nie wydaje się jednak, by partia ta mogła odegrać w najbliższych latach w niemieckiej polityce kluczową rolę, może za wyjątkiem niektórych relatywnie mało znaczących landów wschodnich. W zatrzymaniu wprowadzania do szkół genderowych nowinek pojęciowych mogłoby teoretycznie pomóc wypracowanie modelu współpracy na szczeblu lokalnym lub nawet federalnym między CDU a AfD właśnie, do czego na razie jest jeszcze daleko, bo AfD to w istocie największy konkurent polityczny chadecji, wszędzie odbierający jej znaczne ilości głosów. Co więcej w związku z tworzeniem coraz większych możliwości dla jednopłciowych związków partnerskich (np. poprzez prawne ułatwianie im adopcji) cały czas zmienia się w Niemczech sytuacja społeczna, co skutkuje zmianami w polityce edukacyjnej; szkoła chcąc choćby tylko opisywać rzeczywistość społeczną musi zajmować się tematem homoseksualizmu, politycznie promowanego przez rządy Angeli Merkel. To wszystko każe sądzić, że wpływy ideologii gender w niemieckim szkolnictwie będą postępować dalej. Perspektywy dla rodziców mieszkających w RFN są tym gorsze, że za Odrą edukacja szkolna jest bezwarunkowo obowiązkowa w pełnym wymiarze. Oznacza to, że głęboko wierzący rodzice nie mogą zwolnić swojego dziecka z lekcji przesiąkniętych genderyzmem, nawet wtedy, gdy idzie o zajęcia z edukacji seksualnej przedstawiającej zboczone relacje intymne par homoseksualnych. Państwo nie toleruje innych opcji ideowych niż jego własna, od dłuższego czasu otwarcie antychrześcijańska.

Paweł Chmielewski




Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie