19 września 2017

Komunistyczna nienawiść do Domu Bożego

Agresja na Polskę 17 września 1939 roku oraz pierwsza okupacja sowiecka zapoczątkowały proces niszczenia katolickich świątyń oraz rozgrabiania majątku Kościoła. Komuniści przerabiali klasztory na krwawe więzienia NKWD, a miejsca kultu na magazyny czy… muzea ateizmu.

 

Na zajętych przez ZSRS wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej pierwszą grabieżczą decyzją władz sowieckich wobec Kościoła było zajmowanie plebanii i domów parafialnych. Najeźdźcy często umieszczali w nich urzędy. Wygnanych księży przygarniali parafianie, u których kapłani mieszkali w tym trudnym czasie. Komuniści przejmowali prowadzone przez zakony szkoły i instytucje charytatywne. Na przykład w Supraślu zabrali salezjanom dawny potężny, unicki klasztor, w którym urządzili dom dziecka. Okupanci nałożyli podatki na Kościół i duchownych, zmuszanych też do wykonywania robót publicznych. Władze przerwały wszystkie budowy nowych świątyń.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W klasztorach Sowieci przeważnie lokowali więzienia. Tak jak w Bielsku Podlaskim, gdzie pochodzącą z XVII wieku siedzibę ojców karmelitów zamienili na kazamaty NKWD. Podobnie uczynili z domami zakonnymi sióstr świętej Brygidy we Lwowie i Łucku.

 

Podobnie jak w Rosji Sowieckiej w latach 20. i 30., komuniści zaczęli wprowadzać w życie program walki z religią. Był to ten sam czarny scenariusz – represje i mordy popełniane na duchowieństwie oraz niszczenie budynków sakralnych. W zabudowaniach poklasztornych we Lwowie i Grodnie Sowieci umieścili szpitale, w Podkamieniu – najpierw więzienie, a później szpital psychiatryczny. Katedra w Łucku i kościoły w Buczaczu, Komarnie, pod wezwaniem świętej Elżbiety we Lwowie czy świętego Wawrzyńca Męczennika w Żółkwi, zostały zamienione w magazyny. Kilka spośród tych świątyń Kościół odzyskał po rozpadzie ZSRS, jednak wiele zostało zupełnie zrujnowanych. W tych, które ocalały, urządzano też muzea ateizmu, magazyny kołchozów lub fabryk, zamieniano je także w mieszkania dla proletariatu oraz kluby i domy kultury.

 

Pierwsza okupacja sowiecka wschodnich ziem Rzeczypospolitej na Ukrainie przyniosła kres znajdujących się tam, przepięknych katolickich miejsc kultu Bożego. Zniknęła bez śladu większość drewnianych kościołów w Galicji i na Wołyniu. Diecezja łucka przed wojną liczyła 167 parafii, w których świątynie, przeważnie drewniane, skazane zostały na unicestwienie. Spośród tych dzieł sztuki architektury drewnianej, do dzisiejszego dnia pozostało tylko jedno, stojące obecnie w Kowlu, zaś pierwotnie postawione we wsi Wyszeńka.

 

Kilka świątyń w dawnej Archidiecezji Wileńskiej ocalało wskutek strachu przed karą Bożą za świętokradztwo. Tak było w przypadku kościoła w Prozorokach. Sowieci planowali urządzić tam magazyn nawozów i nakazali zniszczyć ołtarz. Tylko jeden człowiek z tej miejscowości zdecydował się wziąć udział w barbarzyństwie. Kiedy jednak próbował zerwać krzyż z ołtarza, pośliznął się i upadł w taki sposób, że doznał kilku poważnych złamań kości. Świadkowie zdarzenia odczytali to jako Bożą interwencję i ołtarz pozostał na swoim miejscu.

 

Podobnie tajemnicze zdarzenie nastąpiło w Nowej Rudzie. Komuniści postanowili umieścić w tamtejszym kościele biuro. Najpierw przyjechali ciężarowymi samochodami, aby okraść świątynię z jej wyposażenia. Pomimo głośnego sprzeciwu zebranych w obronie swojego kościoła parafian, bezbożnicy weszli do środka. Wówczas jedna z kobiet krzyknęła: „Jezu, nie daj się!”. W towarzyszach, choć zaprawionych w bojach z „religijnym zabobonem”, to jedno zdanie wywołało przerażenie. Wyszli ze świątyni, której w żaden sposób nie naruszyli. Co więcej, w ogóle zrezygnowali z jej zagarnięcia.

 

Wielu jednak kościołom nie dane było przetrwać czasu barbarzyńców spod znaku czerwonej gwiazdy. Podobnie jak piękna niegdyś świątynia w Dubrowie stoi dziś w głębokiej ruinie, tak i inne szczątki obiektów sakralnych porastają drzewa i krzaki. W wydawanym za czasów pierwszej okupacji sowieckiej polskojęzycznym piśmie o wymownym tytule „Bezbożnik”, ideolodzy komunistyczni podali naczelną dewizę wojującego ateizmu: „Wszystkie religie i wszyscy bogowie są tą samą trucizną upijającą i usypiającą ducha, wolę i sumienie. Wszystkim trzeba wydać nieubłaganą walkę”.

 

W sowieckim wydaniu nie była to jednak żadna walka, ale bestialskie mordowanie i bezrozumne niszczenie. Boleśnie doświadczyła tego m.in. parafia w podbiałostockich Dojlidach. W czerwcu 1941 roku o świcie na plebanię wdarli się czerwonoarmiści. Wyciągnęli proboszcza, ks. Adolfa Ołdziejewskiego na podwórze i tam go okrutnie zamordowali, miażdżąc głowę kolbą karabinu i przekłuwając czaszkę bagnetem. Zabili też leciwego ojca proboszcza, który w tym czasie przebywał u syna na plebanii. Później podpalili drewniany kościół pod wezwaniem Chrystusa Króla. Parafianie widząc dym i ogień, pospieszyli gasić swoją świątynię. Gdy biegli na ratunek, Sowieci otworzyli do nich ogień. Pod gradem pocisków kilkunastu parafian padło martwych. Kościół spłonął zupełnie.

 

Więcej szczęścia miał piękny, zabytkowy kościół pw. Zwiastowania Najświętszej Marii Panny w Grodnie. Świątynią tą opiekowały się siostry nazaretanki. W 1940 roku władze sowieckie postanowiły zlikwidować świątynię, czyniąc z niej magazyn. Kapelan, ksiądz Michał Aronowicz zdążył jeszcze wynieść i uratować przed zbezczeszczeniem Najświętszy Sakrament. Wkrótce duchownego aresztowało NKWD. Najcięższym oskarżeniem w oczach sowieckich prokuratorów były „organizacja i kierowanie antyradziecką organizacją Akcja Katolicka”. Za to kapłan skazany został na 10 lat łagrów i konfiskatę mienia. Po katordze do ukochanego Grodna wrócił dopiero w roku 1953. Duszpasterzował od tej pory parafii. Znów jednak stracił swój kościół, bowiem w roku 1961 Sowieci wysadzili w powietrze przepiękną, grodzieńską farę. Starania o jej odbudowę trwają do dziś.

 

Ksiądz Michał Aronowicz szczęśliwie dożył chwili, kiedy Kościół w byłym Związku Sowieckim zaczął odzyskiwać swoje niektóre świątynie. Bohaterski kapłan zmarł w roku 1991. Chociaż poniesione przez katolików straty materialne i osobowe są ogromne, to wspólnota wiernych na nowo się odradza, a ofiara życia i cierpienia wielu kapłanów, osób konsekrowanych i świeckich wciąż przynosi obfite owoce.

 

Adam Białous

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie