20 czerwca 2017

Odwet na zamówienie ISIS?

(Fot. REUTERS / Neil Hall / Forum)

Komu był potrzebny londyński atak na muzułmanów? Bo przecież nie chodzi tu o odwet za dokonane w Europie zamachy, ale o podstawę do stworzenia nowej narracji o „złych białych” prześladujących muzułmanów. To nic innego jak podsycenie nastrojów prowadzące do krwawej wojny kulturowej na Zachodzie. To scenariusz ze snów dżihadystów.

 

Zniszczenie cywilizacji Zachodu i ustanowienie w Europie kalifatu to cel działań tzw. Państwa Islamskiego, które od kilku lat na potęgę eksportuje do Europy swoich bojowników. Unia Europejska ruchy te eufemistycznie nazywa „kryzysem imigracyjnym”, który próbuje rozładować rozsyłając po Europie wraz z tzw. uchodźcami przyszłych zamachowców.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Za rosnącym kryzysem i kolejnymi zamachami, z czasem musiały się w Europie nasilić nastroje antyislamskie. Każde atakowane społeczeństwo w końcu przecież musi udzielić odpowiedzi w bardziej zdecydowany sposób niż protesty w mediach społecznościowych i malowanie kredą na asfalcie. W Europie ta odpowiedź na zamachy jakoś nie nadchodziła. Czy zatem londyński atak na muzułmanów mógł być spektaklem wyreżyserowanym na potrzeby scenariusza wewnątrzeuropejskiego konfliktu?

 

Kiedy dochodzi do zbrodni, zawsze winnych szuka się w kręgach, które odniosły korzyść z przestępstwa. W Londynie muzułmanów zaatakował biały. Narzędzie zbrodni: furgonetka. I choć doszło do kolejnej tragedii, nie można nie zapytać: kto na niej zyskał?

 

Z pewnością nie świat Zachodu, bo przecież tego rodzaju odwet nie mógł wystraszyć bojowników Państwa Islamskiego bardziej niż np. tatuażowy protest, czy też choćby zniechęcić ich do knucia kolejnych zamachów w Europie. Za to udało się rozpętać medialny szał, którego myślą przewodnią jest informacja, że właśnie muzułmanie stali się na Zachodzie grupą prześladowaną.

 

Dzięki zamachom będącym dziełem dżihadystów, Europejczycy zaczynają się bać każdego muzułmanina. I tu działanie na zasadzie „oko za oko” jest dżihadystom na rękę. Nie można wykluczyć zatem, że tego rodzaju reakcje – jak londyński atak – mogą być przez nich inspirowane. Rozruszanie antyislamskich odwetowców – a skrajne organizacje już zagrzewają się do boju z islamem – sprawi bowiem, że i muzułmanie zamieszkujący w Europie nie będą czuć się bezpiecznie. A to już tylko krok od ich jeszcze większej radykalizacji. Jeśli stroniący od agresywnych postaw europejscy islamiści chwyciliby za broń, wojna wybuchnie z całą mocą. I toczyć się będzie na placach i ulicach europejskich miast. Podpalenie Zachodu i ostateczne rozprawienie się z niewiernymi, to przecież spełnienie marzeń dżihadystów.

 

Nawet jeśli londyński atak na muzułmanów nie był inspirowany przez Państwo Islamskie, to widać jak bardzo taki incydent był potrzebny tej organizacji terrorystycznej. Atak już jest wykorzystywany przez imamów do nawoływania do przemocy. I to w jednoznacznym tonie: „Muzułmanie, musicie rozpocząć wojnę na ulicach”. W Londynie zasiedziałe na Wyspach środowiska muzułmańskie jeszcze – choć bardzo nieśmiało – nawołują do pokoju. Ale czy takie apele coś zmienią? Nawet burmistrz tej metropolii, Sadiq Khan – muzułmanin – nie pozostawia tu złudzeń, twierdząc, że „ataki terrorystyczne są częścią życia w wielkim mieście”. Może wkrótce okaże się, że normą są też krwawe zamieszki…Przyjmując takie normy, krwawe starcie cywilizacji, którego sceną będzie Stary Kontynent, zdaje się być już tylko kwestią czasu.

 

Marcin Austyn

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie