30 września 2014

Lewoskręt Ewy Kopacz, czyli historia pewnych dekapitacji

(Marek Biernacki i Michał Królikowski fot. Filip Blazejowski/FORUM )

To, że w nowym rządzie nie znalazło się miejsce dla Marka Biernackiego i Michała Królikowskiego świadczy o poważnym, radykalnym skręcie w lewo nowej ekipy, ale także o tym, że jest to rząd walki o korzystny wynik wyborczy w 2015 roku. Nic innego dla ludzi Ewy Kopacz nie ma znaczenia.

 

Były szef resortu sprawiedliwości, Marek Biernacki i jeden z jego najbliższych współpracowników, Michał Królikowski musieli w końcu zostać wyrzuceni poza rządową orbitę. Wygumkowano ich szybko i sprawnie. Tego pierwszego odstrzelono po cichu, co środowiska prawicowe zbyły raczej milczeniem, lub ledwie zdołały zauważyć. A szkoda, bo Biernacki, choć jest kompletnie niemedialnym typem urzędnika-państwowca, to jednak wydaje się być jednym z ostatnich wartościowych polityków PO. By właściwie zobrazować jego rolę w partii, konieczny będzie przykład. Oto wyobraźcie sobie Państwo, że naukowcy, stosując metody skomplikowanych operacji genetycznych, „odtwarzają” mamuta, który biega sobie radośnie po wybiegu w jednym z parków zoologicznych. Byłaby to z pewnością atrakcja jakiej świat nie widział. Takim „ożywionym mamutem” jest w PO właśnie Biernacki. To marynarz sabotujący szybki dryf platformerskiego statku ku lewicowym przystaniom. Tak hołubiony przez środowiska niepodległościowe Gowin był przy nim luzackim centrystą. Głosowanie w sprawie zakazu aborcji eugenicznej? Biernacki popiera. Głosowanie w sprawie związków partnerskich? Biernacki jest przeciw. Na sejmową wokandę trafia ustawa o zakazie abortowania dzieci – Biernacki, owszem, popiera.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dlaczego więc ktoś taki znalazł się w rządzie Donalda Tuska? Przede wszystkim dlatego, że były premier potrafił sprytnie lawirować między popierającymi go lewicowymi liberałami a wyborcami umiarkowanymi, letnimi, opowiadającymi się przeciwko –no dobrze, niechaj padnie tutaj to bardzo niefortunne określenie – wojnom ideologicznym. W ogóle Tusk wytworzył specyficzny w III RP mechanizm motywujący do popierania jego partii z przyczyn właściwie wyłącznie negatywnych. Lewica, chcąc nie chcąc, „złote medale na jego cześć kuła”, rada, że jako jedyny jest zdolny powstrzymać demonizowanego Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei bardziej umiarkowani wspierali PO, przekonani, że ochroni ona kraj przed bliżej nieokreślonymi radykałami. Biernacki był potrzebny Tuskowi, by trzymać w szachu lewicę i nie stać się bezwolnym narzędziem, uzależnionym od jakiejś opinii Adama Michnika wygłoszonej we wstępniaku do sobotniej „Gazety Wyborczej” czy felietonów Magdaleny Środy. Przy czym Biernacki stanowił typową wymówkę, dowód pozornego pluralizmu w PO. Był bowiem – i jest do dzisiaj – miękkim państwowcem, skrupulatnym pracownikiem a nie pełnokrwistym politykiem skłonnym do walki w imię wyższych celów. Miał jednak coś do powiedzenia w ministerstwie sprawiedliwości, dzięki czemu skutecznie osłaniał swojego zastępcę, Michała Królikowskiego, przed gotowymi rozerwać go na strzępy mainstreamowymi komentatorami.

 

Po cichu i głośno

 

Królikowskiemu – w przeciwieństwie do Biernackiego – nie można było odmówić temperamentu. Głośno wypowiadał się na wiele tematów, nie ukrywając swojego katolickiego światopoglądu. Dlatego zyskiwał na popularności. Zdymisjonowany przez następcę Biernackiego, Cezarego Grabarczyka, nie powstrzymywał się przed zdecydowanymi komentarzami. Inaczej niż odchodzący po cichu minister sprawiedliwości, zabierający głos dopiero wówczas, gdy przyszło mu bronić zastępcy.

 

Dymisje obu panów były obliczone na dwa, bardzo konkretne efekty. Po pierwsze chodziło o kwestie ideologiczne. Kopacz nie jest typem politycznego lidera, brakuje jej uroku Tuska, jego śliskości i umiejętności schodzenia z linii strzału. Objąwszy fotel premiera, była marszałek musiała poszukać sobie opiniotwórczego targetu, który zapewni jej poparcie w telewizji i kolorowych tygodnikach. Najprostszym kierunkiem była oczywiście bardzo bliska PO lewica. Ostatnie tygodni Kopacz spędzała więc na przypominaniu, że jest kobietą i zdecydowanym odcinaniu się od coraz bardziej marginalnej grupy tak zwanych platformerskich konserwatystów. Istotnym punktem owego odcinania się było odebranie Biernackiemu ministerialnego stołka. Dekapitacja nie mogła też minąć Królikowskiego, z tym, że załatwił to już nowy szef resortu sprawiedliwości. Ów zdecydowany lewoskręt Kopacz pobrzmiewa w medialnych echach dymisji Królikowskiego, donoszących, iż nowym wiceministrem ma zostać uznana genderystka, prof. Monika Płatek.

 

Po drugie, wyrzucenie Biernackiego z rządu to dowód, że rząd Kopacz nie chce żadnych zmian. Jedyne decyzje, jakie najprawdopodobniej podejmie będą dotyczyły zwiększenia wydatków z budżetu na socjał, co pozwoli PO skuteczniej ubiegać się o poparcie w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Biernacki i Królikowski byli bowiem motorem istotnych zmian w prawie karnym i wojownikami tłukącymi się do krwi z niezależna prokuraturą. Dawali do zrozumienia, że darowanie niezależności Prokuratorowi Generalnemu było błędem. Sam Biernacki negatywnie opiniował działania prokuratury, a chcąc przy tym usprawnić działania całego wymiaru sprawiedliwości planował odebrać jej część spraw, którymi się zajmowała. Tusk wykorzystywał sprytnie jego spór z szefem śledczych, Andrzejem Seremetem, szachując go nieustannie wiszącą w powietrzu groźbą odrzucenia jego sprawozdania. Mogło to skutkować odwołaniem Seremeta. Kopacz nie stać nawet na śliską grę i polityczne cwaniactwo. Powołała Grabarczyka właśnie po to, by powstrzymał zmiany dokonywane przez Biernackiego i zażegnał konflikt z Prokuraturą.

 

A zmiany, przeprowadzane przez duet Biernacki-Królikowski były głębokie, znacznie poważniejsze niż te, które zaprowadzał znany raczej z głośnych konferencji prasowych niż rzetelnej pracy, Zbigniew Ziobro. Poprzednik Grabarczyka zrobił bowiem ryzykowny, ale ważny krok w stronę usprawnienia postępowań sądowych, wprowadzając tzw. zasadę kontradykcyjności, pozwalającą odciążyć sędziego z inicjatywy dowodowej. Po 25 latach taka zmiana mogłaby stanowić przełom w polskim wymiarze sprawiedliwości. Jednak odwołanie Biernackiego i Królikowskiego stawia to posunięcie pod znakiem zapytania. Grabarczyk bowiem jest świetnym graczem frakcyjnym, ale – co pokazała jego praca w resorcie infrastruktury – marnym ministrem.

 

Twardy, ale miękki

 

Odejście z ministerstwa sprawiedliwości Biernackiego i Królikowskiego to niemała strata. Ten drugi nie jest politykiem, więc zapewne szybko znajdzie sobie puszystą poduszkę, na której wyląduje poza polityką. Z Biernackim może być jednak gorzej. Gdyby był konsekwentny odszedłby z PO, bo dryf tej partii w lewą stroną i tak prędzej czy później wyrzuci go za partyjną burtę. Były minister słynął niegdyś ze zdecydowania i twardości. Przez wiele lat skrupulatnie tropił przypadki bezprawnego zagarnięcia mienia PZPR przez jej następcę – SDRP (szkielet dzisiejszego SLD). Wygrał aż 8 procesów, co w latach 90., gdy postkomuniści stawali się idolami postsolidarnościowego mainstreamu, wcale nie było proste. Największym więc zarzutem, jaki można mieć dzisiaj do Biernackiego jest jego oportunizm. Trudno mieć pretensje do realnych działań eksministra (jak konserwatywny klucz głosowań), ale pozostawianie przez tyle lat w obrębie zdegenerowanej partii kładzie się cieniem na jego biografii.

 

Zaraz po odejściu z resortu sprawiedliwości Biernacki zadeklarował, że na stanowisku planował pozostać wraz z Królikowskim do końca października, by domknąć rozpoczętej reformy. Potwierdził tym samym zakulisowe informacje o tym, że nie akceptuje premierostwa Ewy Kopacz, które miał uważać za zbyt lewicowe. Zdradziwszy jednak plan opuszczenia ministerialnego stołka w październiku, dodał zaraz, że nadal uważa PO za partię konserwatywno-liberalną. Dlaczego Biernacki boi się prawdy o swoim ugrupowaniu? Doprawdy, trudno zgadnąć.

 

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie