14 sierpnia 2017

Zewnętrzna interwencja czy wojna domowa? Jak dogorywa lewicowy eksperyment

(Fot. EFE / Miguel Gutierrez / FORUM)

Skrajna bieda, zamieszki na ulicach, powszechny chaos – zamiast idyllicznego społeczeństwa pozbawionego ucisku i wyzysku klasowego. Tak kończy się eksperyment społeczny wenezuelskich komunistów. Kraj, który źle wykorzystał zyski ze sprzedaży ropy naftowej, jest dziś bankrutem, nad którym zawisło widmo interwencji militarnej USA.


Kiedy prezydent USA Donald Trump zagroził Wenezueli dość niesprecyzowaną – niemniej jednak w ustach przywódcy mocarstwa poważnie brzmiącą – groźbą skorzystania z „opcji militarnej”, świat na chwilę wstrzymał oddech. Tego rodzaju działanie miałoby być odpowiedzą na wyniszczający Wenezuelę kryzys polityczny, w wyniku którego ludzie „cierpią i umierają”. – Mamy wiele opcji wobec Wenezueli, w tym możliwą opcję militarną, jeśli okaże się konieczna – powiedział Donald Trump. Po czym dodał, „opcja militarna, bez wątpienia wchodzi w grę”. Prezydent USA miał też odmówić Nicolasowi Maduro rozmowy telefonicznej, do czasu kiedy „w tym kraju przywrócona zostanie demokracja”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nie trudno odgadnąć, że tego rodzaju słowa wywołały skrajną panikę władz w Caracas, a Vladimir Padrino, minister obrony określił je jako „akt szaleństwa”. Także Kolumbia uznała, że interwencja zbrojna „nie powinna być brana pod uwagę”. Podobnie sprawę ocenił południowoamerykański blok handlowy Mercosur, który ze swej strony nałożył na prezydenta Wenezueli sankcje „za łamanie praw człowieka”.

 

Po słowach prezydenta rzecznik Departamentu Obrony USA oświadczył, że siły zbrojne USA owszem, „są gotowe do ochrony obywateli amerykańskich i interesów USA”, niemniej twierdzenie – jak to odczytał rząd w Caracas – że Waszyngton planuje interwencję zbrojną w Wenezueli, są pozbawione podstaw. Nie trzeba było długo czekać, by wiceprezydent USA, Mike Pence złagodził stanowisko swego kraju. Jak przyznał, ogarnięta kryzysem politycznym Wenezuela jest na prostej drodze ku dyktaturze prezydenta Nicolasa Maduro, jednak „możliwe jest pokojowe rozwiązanie konfliktu w tym kraju”. Są nimi kolejne sankcje, jakie mogą wkrótce dotknąć Wenezuelę.

 

Już w odwecie za nieuznawane przez społeczność międzynarodową wenezuelskie wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego ministerstwo skarbu USA zamroziło aktywa finansowe Nicolasa Maduro, a Amerykanom zakazano prowadzenia z nim interesów. Następnie sankcje zostały rozszerzone o kolejne osiem osób z otoczenia prezydenta.

 

Oczywiście wypowiedź prezydenta Trumpa na temat interwencji zbrojnej w Wenezueli mogła być efektem pewnej niezręczności dyplomatycznej. Najpewniej takie rozwiązanie stanowi tylko element szerokiego wachlarza działań, jakimi Stany Zjednoczone dysponują. Warto jednak zastanowić się w jakich sytuacjach Stany Zjednoczone, a konkretnie Donald Trump mogłyby zdecydować się na działania militarne. Okazuje się, że Wenezuela akurat doskonale pasuje do takiego rozwiązania.

Trzeba bowiem pamiętać, że prezydent Trump jest biznesmenem i tak też postrzega wiele aspektów funkcjonowania USA. Każde działanie ma przynieść wymierny zysk. Także interwencja zbrojna. Wystarczy sięgnąć po wypowiedzi Donalda Trumpa z czasu kampanii prezydenckiej. Oceniając działalność Paktu Północnoatlantyckiego, obecny prezydent USA wyraźnie wskazywał, że potrzebne jest tu biznesowe spojrzenie. Może zatem również i zapowiedź ewentualnej interwencji zbrojnej w Wenezueli należy postrzegać jako „biznes”? Patrząc na sposób prowadzenia polityki przez prezydenta USA, wydaje się być to uzasadnione. Szczególnie, ze Wenezuela wciąż posiada złoża ropy naftowej. Dostęp do nich może być zatem całkiem atrakcyjną nagrodą za ustabilizowanie sytuacji w kraju.

 

Trzeba też przypomnieć, że za sprawą komunistycznych rządów w Caracas, sprawy w tym państwie zaszły już zbyt daleko. W trwających od wiosny protestach zginęło już 125 osób. Przeciwnicy prezydenta Maduro – jak pokazuje bieg wydarzeń słusznie – zarzucają mu dyktaturę. W odwecie w stronę opozycji płyną oskarżenia o kolaborację z USA i planowanie zamachu stanu. Nawet jeśli niewiele jest prawdy w tej narracji, to deklaracja Trumpa poważnie ją uwiarygodniła.

Wenezuela pogrąża się w coraz większym kryzysie gospodarczym i politycznym. Ataki przemocy stają się codziennością, a działania lewicowego rządu i rosnący opór wobec niego  powodują eskalację nastrojów. Krew zapewne znów się poleje. Szczególnie, że opozycja zdołała zdobyć uzbrojenie jednej z baz wojskowych. I na nic zdają się apele kard. Jorge Urosa Savino, metropolity Caracas o opamiętanie i zaprzestanie działań wbrew woli narodu. – Kościół czuje się solidarny z narodem przeżywającym trudne chwile, modląc się i otaczając opieką cierpiących oraz zachęcając do walki o praworządność – mówił hierarcha, apelując do prezydenta o poszukiwanie „rozwiązań dla gospodarczego, politycznego i społecznego kryzysu w Wenezueli”.

 

Zakończenie kryzysu nie będzie łatwe. Z pewnością nie jest w stanie uczynić tego komunistyczna władza, która doprowadziła kraj do zapaści i zmusiła obywateli do wyjścia na ulice. Nie pomogą „metody demokratyczne” w postaci kar i sankcji jeszcze mocniej pogrążających gospodarczo Wenezuelę. Sytuacji zapewne nie poprawi też zewnętrzna interwencja zbrojna. Czy jest więc dobre rozwiązanie? Wenezuela jest krajem, w którym wśród obywateli dominują katolicy, ale doktryna Kościoła rzadko jest brana pod uwagę gdy mowa o polityce. Zwrócenie kraju w stronę Boga – to jedyny sposób na ocalenie go od krachu, na odwrócenie widma nadciągającej wojny domowej lub wyniszczającej interwencji zbrojnej.

 

 

Marcin Austyn

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie