Felietonista Bloomberga James Gibney w artykule zatytułowanym Covid-19 won’t kill globalization (Covid-19 nie zabije globalizacji) zauważa, iż jednym z produktów ubocznych pandemii koronawirusa jest szereg nekrologów dotyczących globalizacji, jak: „Globalny wybuch napędza reakcję na globalizację”, „Rozprzestrzenianie się wirusa może przyspieszyć gwałtowną reakcję wobec globalizacji”
albo „Czy koronawirus zakończy globalizację, jaką znamy?” Krótka odpowiedź brzmi: nie, jeśli globalizację zdefiniujemy jako coś więcej niż międzykontynentalne łańcuchy dostaw i ogromne
kontenerowce.
Autor irytuje się doniesieniami medialnymi podważającymi sens tworzenia sieci powiązań nawet w dobie zmiany układu sił na świecie. Jego zdaniem, większość dostępnych analiz koncentruje się na jednym wymiarze globalizacji: spektakularnym wzroście i integracji rynków globalnych w ciągu ostatnich kilku dekad. Tymczasem ignorują one nie tylko polityczne, społeczne i kulturowe elementy globalizacji, ale także jej przebieg w ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat.
Gibney przypomina, że w drugiej połowie XIX wieku imperializm otworzył nowe ścieżki dla handlu i inwestycji, a międzynarodowe kongresy zwoływane w dyscyplinach takich jak: matematyka, statystyka, chemia i filozofia pozwoliły połączyć siły, by poradzić sobie z różnymi wyzwaniami świata. Co prawda, pierwsza wojna światowa zniszczyła zarówno wschodzący rynek globalny, jak i samozadowolenie internacjonalistów, jednak już wkrótce po jej zakończeniu i w czasie wielkiego kryzysu, globalizacja postępowała. Pomimo odradzania się nacjonalizmu, powstały liczne fundacje i organizacje oligarchicznych rodzin. Liga Narodów, chociaż nie zapobiegła wybuchowi kolejnej wojny światowej, wprowadziła szereg uregulowań w różnych dziedzinach, a jej spadkobierczyni ONZ honoruje te rozwiązania.
Powyższy tekst jest tylko FRAGMENTEM artykułu opublikowanego w magazynie "Polonia Christiana".
Copyright 2020 by
STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
IM. KS. PIOTRA SKARGI