Letnią porą duch nasz uwznioślony wiosną, cielsko udręczone spiekotą lata, pragną pokarmów lekkich, brzydząc się ciężkim i pospolitym mięsiwem.
Wczesnoletnie dywagacje
– Może poprzestać na potrawach roślinnych?
– Z kuchnią wegetariańską najlepiej poczekać do jesieni – czasu właściwego dla jaroszy. Latem jesteśmy wszak przed zbiorami, to co ukryte w ziemi mozolnie rozpycha materię. Do schrupania dojrzały na razie rzodkiewki, a reszta to liście. Bierzmy się za nie, póki zachowują majowy odcień zieleni. Do sałat, do szpinaku mili Państwo!
– A co z młodą marchewką, kapustką, kalafiorami? Czekać mamy aż wyrosną, przejrzeją i zżółkną?
– W żadnym razie. Sporządzimy z nich przystawki, dodatki i zupy, godną oprawę pieczystego!
– Więc mimo upałów można coś upiec?
– Na powszednie okazje poleca się młode kurczęta kupione wiosną i wykarmione florą i fauną naszych ogrodów. Podane z polskim nadzieniem i sałatą w słodkiej śmietanie. Równie bezpretensjonalna a wyszukana jest cielęcina z sosem agrestowym lub szpinakiem. Jeśli zaś idzie o wystawne menu na szczególne okazje, polecamy pieczyste z kozła (samca sarny). Ostatnio z okazji podwójnych srebrnych godów Państwa Rozwadowskich i Morawskich opracowałem wyborny przepis na comber w boczku. No i wreszcie mięso, które pasuje na każdą okazję – baranina.
Powyższy tekst jest tylko FRAGMENTEM artykułu opublikowanego w magazynie "Polonia Christiana".
Copyright 2020 by
STOWARZYSZENIE KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
IM. KS. PIOTRA SKARGI